Pod koniec listopada ubiegłego roku pisaliśmy, że
grupa włoskich myśliwych podczas długiego polowania nad Zalewem Wiślanym
zabiła ponad tysiąc ptaków.
Wówczas ornitolodzy wypowiadali się, że
działania te były nielegalne
, a Związek Łowiecki zapewniał, że wszystko zostało załatwione zgodnie z prawem.
Zgodnie z artykułem 53 ustawy łowieckiej,
nie można polować w odległości 5 kilometrów od brzegu morskiego
. Według opinii Urzędu Morskiego w Gdyni,
Zalew jest traktowany tak samo jak brzeg Bałtyku.
Koło łowieckie broniło się i przekonywało, że na polowanie zgodę wyraziło Ministerstwo Środowiska. Ostatecznie sprawa trafiła do prokuratury.
Jak informuje TVN24, została teraz umorzona.
-
Prokurator nie dopatrzył się znamion czynu zabronionego w zachowaniu myśliwych,
którzy strzelali tego dnia. To zdarzenie miało miejsce, kiedy jeszcze funkcjonowała tzw. opinia ze strony Departamentu Leśnictwa Ministerstwa Środowiska - tłumaczy Jarosław Żelazek, Prokurator Rejonowy w Elblągu.
Opinia, o której wspomniał prokurator wskazywała, że brzeg Zalewu Wiślanego nie jest brzegiem morskim:
- Na tę chwilę my wiemy o tym, że ta interpretacja nie była prawidłowa. Ministerstwo wycofało się z tej interpretacji między innymi pisząc pismo do prokuratury, jak i do policji o tym, że zmienia swoje stanowisko ze względu na decyzję Urzędu Morskiego w Gdyni z 2015 roku - mówi prokurator.
Dodatkowo prokurator uznał, że
myśliwi nie złamali prawa, bo go nie znali:
- W tamtym czasie, wykonując to polowanie,
myśliwi nie byli świadomi, że naruszają prawo
- tłumaczy Żelazek.
Decyzja o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocna.
OTOZ Animals i Koalicja Niech Żyją! już zapowiadają złożenie zażalenia.
- Nie dostaliśmy jeszcze pisemnej decyzji prokuratury o umorzeniu, ale
na pewno złożymy zażalenie. W naszej ocenie koło łowieckie złamało prawo.
O tym, czy wolno, czy nie wolno polować decyduje Urząd Morski, a jego stanowisko było znane - mówi Monika Hyńko z OTOZ Animals w Braniewie.