W
Argentynie
wciąż trwają protesty przeciwko polityce nowego prezydenta. J
avier Milei
, znany z bardzo liberalnych poglądów gospodarczych i sam określający się jako "rynkowy anarchista", został zaprzysiężony 10 grudnia i od razu wydał szereg dekretów zawierających kilkaset środków deregulacji krajowej gospodarki. W pierwszych dniach urzędowania zdewaluował walutę o ponad 50% w ramach pakietu cięć wydatków na dużą skalę.
Na ulicach Buenos Aires protestują tysiące osób, którym prezydent już zagroził
odebraniem świadczeń społecznych
. Teraz zapowiedziano, że organizatorzy protestów będą musieli
pokryć koszty działań policji
, która pilnuje porządku na ulicach.
Według szacunków koszty ochrony demonstracji sięgnęły już
60 mln peso
(około 300 tys. zł). Jak stwierdził rzecznik rządu Manuel Adorni, to przede wszystkim koszty pracy ogromnej liczby policjantów, a także koszty zużycia paliwa.
-
Rachunek zostanie przesłany ruchom społecznym
. Poniosą odpowiedzialność za koszty, które nie powinny spaść na obywateli - stwierdził.
Jak dodał, "rachunki" zostaną dostarczone kilkunastom organizacjom społecznym, które odpowiadają za protesty. Przedstawiciele protestujących już nazwali te zapowiedzi "przejawem dyktatury".