Przed sądem w Dublinie stanął mężczyzna, który w lipcu zeszłego roku został
zatrzymany za posiadanie marihuany
. Mieszkający w Irlandii Malawijczyk
Arthur Liwembe
sam przyszedł na posterunek policji. Przyniósł ze sobą
woreczek marihuany
wartej około 10 euro.
Był oburzony
, bo - jego zdaniem -
jakość substancji była bardzo słaba
.
Jak tłumaczył w sądzie zatrzymujący go policjant, "mężczyzna kupił marihuanę i
uważał, że nie jest ona dobrej jakości i dlatego przyszedł na komisariat"
.
Mężczyzna został
zatrzymany za posiadanie nielegalnej substancji
. Znaleziono przy nim również nóż, który został zarekwirowany. Według policjanta zachowywał się agresywnie.
Okazało się, że mężczyzna już wcześniej był notowany przez policję. Był między innymi zatrzymywany z powodu włamań do różnych budynków w Dublinie. Policji tłumaczył, że w nich mieszka. Zdaniem biegłych, 33-latek może cierpieć na jakiś
rodzaj psychozy
, który może być wywołany działaniem konopii indyjskich.
Sam sędzia podczas rozprawy uznał, że działania Liwembe
"były pozbawione wszelkiej logiki"
. Sprawa Malawijczyka została więc tymczasowo zawieszona. On sam został wypuszczony z aresztu i ma przejść okres próbny, po którym sąd zdecyduje o ewentualnej karze.