Wczoraj
studentka z Łodzi, Aleksandra
, opisała na swoim Facebooku,
jak zaatakował ją nieznany mężczyzna
oraz jak zareagowały na to zdarzenie policja i pogotowie ratunkowe.
Do zdarzenia doszło około
5.30 w Łodzi
, gdy Aleksandra wracała ze szkolnej relacji Oscarów do akademika. Podszedł do niej mężczyzna i
wulgarnie ją wyzywając, zaczął ją szarpać
. Próbowała uciec, wybiegła na jezdnię przed nadjeżdżający samochód, ten jednak się nie zatrzymał. Napastnik zaczął okładać ją pięściami po twarzy.
Próbował ją zgwałcić, kopał ją w głowę
(!), krzyczał, że ją zabije. Odszedł, gdy na ulicy pojawili się ludzie.
Relacja ofiary jest wstrząsająca:
"Zaczynam krzyczeć i wtedy mężczyzna do szarpania i ściskania dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i
informuje mnie, że mam mu cytuje "ojebać gałę"
. W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłownie się zsikałam pod siebie. Potem pamietam już tylko okładanie mojej głowy, krzyki
"nie krzycz, bo Cię zajebę"
i moje histerycznie
wrzeszczenie w niebogłosy o pomoc
".
Aleksandra sama zadzwoniła na policję, która przyjechała po 25 minutach
. Jak relacjonuje ofiara,
funkcjonariusze nie chcieli nawet wysiąść z samochodu
, kazali jej wsiąść i zapytali jedynie, czy znała napastnika. Nie udzielili jej pomocy, zamiast tego pojechali szukać sprawcy.
"Wyobraź sobie, że jesteś kobietą i widzisz kobietę w takim stanie jak ja na zdjęciu powyżej, która przez łzy mówi Ci, że przed chwilą nieznany mężczyzna ją pobił i że walił ją po głowie i mówił, że jak będzie krzyczeć to ją zabije. Jak zareagujesz? Bo
Pani Policjantka przez radio informowała, że dziewczyna czuje się dobrze
(mimo, że wrzeszczałam żeby mi pomogli), a
Pan Policjant krzyczał na mnie, że zamiast robić sceny to może lepiej bym się wychyliła przez okno i wyglądała za sprawcą"
.
Później było tylko gorzej.
Policja odstawiła dziewczynę na miejsce zdarzenia, gdzie przyjechała karetka
.
"
Pan w karetce na miejscu wyjaśnił mi, że to moja wina bo miałam słuchawki w uszach
. Nadal w mokrych od uryny ubraniach, przewieziono mnie do szpitala, a tam dopiero po kilku razach upominania się dano mi jakieś jednorazowe ubrania. Lekarz stwierdził, że brak objawów neurologicznych obliguje mój wypis".
Po wizycie w szpitalu dziewczyna poszła na policję. Tam dowiedziała się, że
"została pouczona"
, że nie znaleziono śladów biologicznych, stopień jej uszczerbku na zdrowia powoduje, że zdarzenie jest w świetle prawa wykroczeniem. Policjanci poinformowali ją też, że
musi samodzielnie złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa
. Dzięki determinacji dziewczyny, sprawca będzie jednak ścigany:
"Coraz to nowym policjantom muszę opowiadać ze szczegółami jak i gdzie mnie dotknął, złapał, szarpnął, uderzył ze wszelkimi szczegółami. W efekcie przesłuchuje mnie prokurator.
Sprawca będzie ścigany. Tylko dlatego, że powiedziałam sobie, że nie odpuszczę, ze ten człowiek pewnie mieszka obok nas i nie zrobił tego pierwszy raz
i że nie narażę na to piekło innych kobiet".
"Będąc w takiej sytuacji
w ogóle się nie dziwię kobietom, które nie zgłaszają takich przestępstw
skoro to tak wyglada" - pisze Aleksandra. "3 dni temu mówiłam, ze kocham swoją szkołę, Łódź, Polskę, a
dzisiaj myślę, że nienawidzę tego kraju, w którym żadna ze służb nie potrafiła udzielić mi pomocy i wsparcia
. Że biurokracja jakoś przegapiła ten incydent".
Pisze, że historię opisuje po to, żeby przestrzec inne kobiety:
"To zdjęcie i ten opis dodaję dla wszystkich moich koleżanek z akademika, które mogły być na moim miejscu dla wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy mają matki, siostry, dziewczyny etc. I proszę nie zadawajcie mi więcej pytań bo nie po to wszystko. Tylko
po to żebyście kupiły gaz, udostępniły post, zwiększyły świadomość problemu tego przyzwolenia służb na takie przestępstwa na kobietach".