Kilka dni temu w mediach na całym świecie pojawiła się
informacja o eutanazji 17-letniej Holenderki
. Jak podawały anglojęzyczne źródła,
Noa Pothoven
miała odejść "przy pomocy specjalistów".
O eutanazji napisały m.in.
SkyNews, EuroNews, Independent i Daily Mail
, a za nimi włoskie portale informacyjne i media w Polsce, m.in.
naTemat i TVN24
.
Tymczasem dziennikarka Politico,
Naomi O’Leary
wyjaśnia na Twitterze, że
eutanazja Pothoven to fake news
. Jak pisze, ustalenie tego zajęło jej zaledwie 10 minut.
O’Leary tłumaczy, że rzeczywiście
dziewczyna zmarła w niedzielę
, co potwierdziła w mediach jej siostra.
Śmierć nie była jednak wynikiem eutanazji
. Po wielu latach nieskutecznej terapii i próbach samobójczych zdecydowała się przestać jeść i pić, a jej rodzice zgodzili się nie zmuszać córki do walki o życie.
"Decyzja o zastosowaniu opieki paliatywnej i
nie podawanie jedzenia na wniosek pacjenta nie jest eutanazją"
- zaznacza O’Leary.
Dziennikarka Politico pisze, że skontaktowała się z dziennikarzem od kilku lat opisującym w Holandii sprawę Pothoven. Ten potwierdził, że
17-latka nie otrzymała zgody na eutanazję
. Żadne holenderskie media nie opisały śmierci dziewczyny jako eutanazji.
Noa Pothoven została zgwałcona jako dziecko. Przez wiele lat zmagała się
z depresją i anoreksją oraz zespołem stresu pourazowego
. Rok temu wydała biograficzną książkę
Winning or Learning
, w których opisała swoje przeżycia z dzieciństwa i proces terapii.
Książka stała się w Holandii przyczyną dyskusji na temat
leczenia zaburzeń psychicznych u nastolatków
. Noa pisała w niej m.in. o braku placówek i specjalistów, którzy skutecznie mogliby pomóc młodym ludziom.