W wrześniu ubiegłego roku
ogromna bryła lodu
o szerokości ośmiu kilometrów i głębokości 800 metrów
oderwała się od lodowca Helheim na Grenlandii.
Przez odrywanie się brył lodu na Morzu Grenlandzkim wytworzyły góry lodowe.
Wszystko w związku z ociepleniem oceanów i nasileniem się zmian klimatycznych.
Naukowcy z Proceedings of the National Academy of Sciences
, którzy opracowali raport na ten temat,
alarmują, że odrywanie się ogromnych brył od lodowców to nie jedyne zagrożenie.
Problemem jest szybkie topnienie lodowców,
które zauważalne jest przede wszystkim w południowo-zachodniej części Grenlandii, gdzie już praktycznie ich nie ma.
- Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy poważny problem z rosnącym ubytkiem lodu bezpośrednio z niektórych dużych lodowców. Ale teraz dostrzegamy drugi poważny problem:
coraz więcej masy lodu trafia do rzek i już jako wody roztopowe wpływa do morza
- cytuje
Rzeczpospolita
Michaela Bevisa, profesora geodynamiki na Ohio State University.
Badacz wskazują na ogromną skalę
zagrożenia dla siedlisk ludzkich,
które położone są na wybrzeżach jak np.
Miami, Szanghaj, Bangladesz i wyspy na Pacyfiku.
-
W przewidywalnej przyszłości będziemy obserwować coraz szybszy wzrost poziomu morza
. Po osiągnięciu punktu krytycznego, pozostaje nam jedynie odpowiedź na pytanie: Jak mocno nas to dotknie? – przewiduje Bevis.
Rzeczpospolita
podaje, że
według badań w latach 2002-2016 Grenlandia traciła 280 miliardów ton lodu rocznie, czyli wystarczająco dużo, by podnieść poziom mórz o 0,03 cala rocznie.
Teraz proces zachodzi już czterokrotnie szybciej.
Jeśli doszłoby
do stopnienia całej pokrywy lodowej Grenlandii, poziom oceanów podniósłby się aż o siedem metrów
, tym samym prowadząc do zatopienia wielu nadmorskich miast.