Wczoraj
Trybunał Konstytucyjny
opublikował uzasadnienie do wyroku z 22 października w sprawie aborcji. Wieczorem
orzeczenie opublikowano z kolei w
Dzienniku Ustaw
, co oznacza, że zaczął on obowiązywać. Zgodnie z wyrokiem, aborcja ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu jest
niezgodna z polską konstytucją
. Pozostaje dozwolona w dwóch przypadkach: gdy ciąża powstaje w wyniku przestępstwa i gdy bezpośrednio zagraża życiu matki.
W odpowiedzi na publikację uzasadnienia, a następnie wyroku Strajk Kobiet zorganizował
protesty w sumie w ponad 40 miastach
. W Warszawie demonstracja zaczęła się przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego. Następnie przeszła na Plac na Rozdrożu, Plac Trzech Krzyży i Rondo de Gaulle'a, skąd skierowała się w kierunku Placu Zawiszy i siedziby PiS na Nowogrodzkiej.
- Wszystkich wzywamy, żeby wyszli na ulicę. Żeby tym razem iść tak, żeby zostawiać ślady. Wyraźcie ten swój gniew tak, jak uważacie. To nie my zaczęłyśmy. To, że to się dzieje, to jest wina rządu - mówiła
Marta Lempart
na konferencji przed protestem.
Z relacji organizatorów protestu wynika, że tym razem nie doszło do konfrontacji z policją.
"
Dzisiaj policja zachowywała się bardzo nietypowo
jak na nich - jak sami mogliście zauważyć, brak przemocowców w mundurach wychodzi wszystkim na dobre. Na ten moment nie mamy również żadnych informacji o osobach zatrzymanych, miejmy nadzieję, że tak pozostanie" - pisano na grupach na Telegramie.
Protesty odbyły się też w innych miastach:
Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Łodzi, Szczecinie, a także w Berlinie pod domem Julii Przyłębskiej.
Na dziś Strajk Kobiet zapowiada blokadę Warszawy, a na piątek "marsz na Warszawę" i dalsze protesty w innych miastach.