Dziennikarka i podróżniczka
Beata Pawlikowska
, znana z udzielania budzących kontrowersje "życiowych porad", poinformowała swoich fanów na Instagramie, że złamała rękę w wyniku wypadku na rowerze. W serii wpisów opisała zarówno to, jak doszło do złamania, jak i to, jak wygląda proces rekowalescencji. Zdradziła m.in., że nie bierze leków przeciwbólowych, bo woli wspierać swój organizm pozytywnym nastawieniem.
"W jednej sekundzie życie może się zmienić. Wczoraj biegałam, jeździłam na rowerze, ćwiczyłam jogę i pisałam nowy rozdział książki. Po południu śpieszyłam się z powrotem do domu, i koło roweru ześlizgnęło się z krzywego krawężnika.
Spadłam na beton i usłyszałam trzask łamanych kości.
Nie mogłam ruszyć zniekształconą ręką. Ból był tak przeraźliwy, że opuściłam głowę i zamknęłam oczy, usiłując nie stracić przytomności. Samochody zaczęły się zatrzymywać. Ktoś mnie sprowadził na pobocze, ktoś zadzwonił na pogotowie. Położyli mnie na trawie, a ponieważ trzęsłam się z zimna, przynieśli drugi koc. Jak to cudownie, że są tacy ludzie" - pisze Pawlikowska, dziękując czterem osobom, które jej pomogły.
"Szpital, badanie, prześwietlenie, "złamanie wieloodłamowe przemieszczone", wbijanie igły, bardzo bolesny zastrzyk znieczuleniowy i jeszcze bardziej bolesne naciąganie kości w maszynie ortopedycznej, która wyglądała jak maszyna tortur. Gips, następne prześwietlenie, czeka mnie operacja.
Nie mogłam spać, bo cały organizm jest w szoku i bólu
" - opisuje.
Pawlikowska przyznaje, że największym szokiem było dla niej to, że lekarze nie wypisują już papierowych recept, a wszystko odbywa się online.
"Nie miałam pojęcia, bo
ostatni raz byłam u lekarza kilkadziesiąt lat temu
" - napisała.
Przyznała też, że mimo bólu nie chce brać leków.
"Mam przepisany lek przeciwbólowy, ale jeszcze go nie wzięłam. Od kilku lat pojawia się coraz więcej badań wskazujących na to, że niesteroidowe leki przeciwzapalne stosowane do łagodzenia bólu mają negatywny wpływ na stan mikrobioty, czyli społeczności pożytecznych bakterii żyjących w człowieku. Mikrobiota jest jednocześnie źródłem silnej odporności, więc utrata pożytecznych szczepów bakterii może opóźnić proces zdrowienia. Dlatego
staram się żyć z bólem
, uznając, że jest to sygnał informujący o uszkodzeniu ciała i toczącym się procesie uzdrawiania i w
spierać go pozytywnym nastawieniem i pokorą
wobec tego co się zdarzyło, nawet jeśli oznacza to przełożenie wyprawy do Peru, która miała się rozpocząć za kilka dni" - opisuje.
Pod postami Pawlikowskiej pojawiło się wiele komentarzy. Część fanów zarzuca jej, że "neguje służbę zdrowia" i wskazuje, że niektórzy muszą brać leki, żeby normalnie funkcjonować. Niektórzy martwią się, że skoro Pawlikowska "ostatni raz była u lekarza kilkadziesiąt lat temu", to prawdopodobnie nie wykonuje żadnych badań profilaktycznych. Inni sugerowali jej, żeby nie bała się wyrażać smutku czy gniewu z powodu tego, co się stało.
W kolejnym poście Pawlikowska zapewnia, że nie doświadcza takich uczuć.
"Ktoś w komentarzach napisał, że nie powinnam ukrywać ani tłumić "żalu, smutku i gniewu" z powodu wypadku na rowerze, złamanej ręki, zmiany planów podróżniczych, bólu i cierpienia, jakich doświadczam. Nie czuję smutku, żalu ani gniewu. Jestem człowiekiem. Życie przynosi nam różne doświadczenia. Na kogo miałabym się gniewać? Na Boga? Na życie? A czy nie dostałam od niego najcudowniejszych niespodzianek i prezentów? Tak, i za wszystkie jestem wdzięczna.
Nie obrażam się na życie kiedy prowadzi mnie przez cierpienie.
Wprost przeciwnie. Słucham go uważnie, uczę się z niego większej wrażliwości na innych, poznaję moje granice bólu i wytrzymałości. Życie daje nam tylko tyle cierpienia, ile jesteśmy w stanie unieść. Nie narzekam więc. Szukam w nim sensu" - napisała.