Janusz Walczuk
, rocznik 1998, jest raperem, który w środowisku muzycznym był rozpoznawalny wcześniej jako członek ekipy innego znanego rapera,
Żabsona
(jako hypeman). Jest członkiem SBM Label, współpracował z
Matą
. Przygodę z rapem zaczął w wieku 13 lat. W kwietniu miał premierę jego debiutancki album "Janusz Walczuk".
Donald.pl: Dlaczego Janusz Walczuk a nie jakaś ksywka?
JW: Wcześniej było Yah00 ale rok temu stwierdziłem, że Janusz Walczuk ze względu na taką samą liczbę sylab w obu tych wyrazach będzie łatwiejsze do zapamiętania.
Donald.pl: Masz takie hasło "Janusz Walczuk to twój nowy idol". Nie boisz się, że spotkasz kiedyś ludzi, którzy naprawdę będą twoimi fanami? Ale tak naprawdę, tego Walczuka z 2021 a ty będziesz Walczukiem z 2024 i będzie ci dziwnie?
JW: Nie boję się, bo mam pełną świadomość, do czego może doprowadzić ogłaszanie się nowym idolem. Jest to pewnego rodzaju poświęcenie, na które jestem gotowy. Chciałbym być symbolem człowieka, który ciężką pracą spełnia się w swojej pasji i niezależnie od tego co robisz, czym się zajmujesz zawodowo, możesz być w tym najlepszy. Interakcja z fanami mnie nie ryje.
Donald.pl: Niedawno narobiłeś sporo szumu na YouTube i wykręcasz milionowe zasięgi. Teraz pierwsze miejsce na OLiS, więc chyba jeszcze o tobie usłyszymy. Co właściwie chciałbyś osiągnąć?
JW: Bardzo jara mnie przesuwanie sobie granic i krok po kroku ustalanie kolejnych planów. Miałem marzenie zrobić mainstreamowy debiut z muzyką z pogranicza popu i rapu. Udało się to zrobić. Przedstawiłem się słuchaczom i teraz czas na ciężką pracę i kolejne kroki. Chciałbym pojeździć po świecie i zobaczyć jak się nagrywa muzykę w innych krajach. Na swojej liście mam Jamajkę, Hiszpanię, Włochy i Anglię, a potem pewnie Stany Zjednoczone. Chciałbym odwiedzić tamtejsze studia nagraniowe i zobaczyć jak się tam pracuje. Poza tym na pewno chcę zagrać trochę koncertów i podejść do nich bardziej jako show niż śpiewanie piosenek na żywo. Podsumowując, interesuje mnie zapewnienie rozrywki na najlepszym poziomie, na jaki mnie stać.
Donald.pl: Wspominasz o ciężkiej pracy, jasne, ale jesteś jakiś dziwnie pozytywny, odstajesz tym trochę. Jakoś mało się skarżysz, niewiele opowiadasz z czym się zmagasz. Po pierwsze: czy zgadzasz się z taką diagnozą i jeżeli tak, to dlaczego tak jest?
JW: Na przestrzeni ostatniego roku zmieniłem swoje podejście do życia i zacząłem na nowo cieszyć się z najmniejszych rzeczy. Nie mam czasu na narzekanie, bo tego czasu i tak jest mało, a mogę go wykorzystać w lepszy sposób. Przy tworzeniu mojego albumu nawet jak coś szło nie po mojej myśli, to nie krzyczałem na moich współpracowników, tylko prosiłem o szybkie załatwienie problemu i jedziemy dalej. Od dziecka uprawiam sport i jestem nauczony, że trzeba się trochę zmęczyć, żeby szybko biegać i strzelać bramki. Presja, hejt i oczekiwania odbiorców są elementami tej gry. Niby nie muszę pracować na etacie, ale jestem w pracy cały czas i nie mogę sobie pozwolić na wpadkę. Jest to dla mnie ciekawe wyzwanie i póki co podejmuję je z uśmiechem na twarzy. Zobaczymy, co będzie później, bo raczej staram się żyć w zgodzie z samym sobą. Jeśli poczuję, że to wszystko mnie przytłacza, to pewnie się wycofam, ale na swoich warunkach. I myślę, że nieprędko, bo kocham muzykę i ten cały świat.
Donald.pl: Sam to wszystko sobie tak poukładałeś? Wiesz, brzmi to wszystko bardzo sensownie, ale aż za dobrze. Masz nawet ten kawałek "Muszę o siebie dbać", to taki kawałek, który (bez złośliwości) rodzice mogliby puszczać zbuntowanym nastolatkom. A gdzie nieprzemyślane wybory i okrutne melanże?
JW: Cytując Sokoła: lubię dobry melanż, ale raczej traktuję go jako celebrację osiągniętego sukcesu. Nieprzemyślane wybory i okrutne melanże były przyczyną napisania "Muszę o siebie dbać". Nagrywałem ten numer na największym kacu w życiu po przetańczeniu całej nocy z moją znajomą i czułem się następnego dnia najgorzej. Dlatego też zdecydowałem się nagrać ten utwór dla samego siebie. Zawsze gdy raczej nie ma okazji, a znajomi wyciągają mnie na picie, puszczam sobie "Muszę o siebie dbać" i od razu wiem, jakich wyborów należy dokonać.
Na drugiej płycie będę chciał więcej opowiedzieć o nocnym życiu Warszawy, bo trochę historii się nazbierało. Trochę smaczków jest też w "offside", pada tam wers "Moje ziomki dobrze znają toczkę, kiedyś ujebali mi moją platynę koksem". Ja jestem raczej aniołkiem, wolę tańczyć z dziewczynami niż pić wódkę do zgona.
Donald.pl: A marihuana? Niedawno popularny stał się "Amsterdam". Tematyka legalizacji jest ci bliska?
JW: Oczywiście, odkąd pierwszy raz odwiedziłem Amsterdam, zakochałem się w tym mieście i podejściu do marihuany. W Polsce istnieją mechanizmy, dzięki którym możesz spożywać dobry jakościowo susz konopny, ale niestety tylko po wypisaniu recepty przez lekarza. Jest jeszcze CBD, które jest bardzo dobre na regenerację organizmu. To, że marihuana jest dostępna od ręki w Polsce, to fakt. Ja chciałbym, żeby każdy miał dostęp do najwyższej jakości produktów konopnych i nie szedł za to do więzienia. Dilerzy zostaliby wtedy legalnymi przedsiębiorcami i nikt by nie jarał dopalaczy.
Zresztą marihuana już była kiedyś legalna, ale Kwaśniewski zakazał xD
Donald.pl: Po latach miał moralniaka i przyznał, że chyba kiepsko wyszło xD. A przy okazji, masz też wers, że jak będzie trzeba to pójdziesz do Sejmu jak Liroy. Wielu raperów jakby niechętnie, ale w ostatnich czasach rozdziewiczyli się politycznie. Od Taco, przez takiego Żabsona czy Bedoesa, po Matę, którego zresztą jesteś producentem. Myślisz, że tobie też się może przydarzyć?
JW: Nie, tematy religijne i polityczne zostawiam dla siebie. Prywatnie interesuje się od ponad 10 lat polityką i zdawałem też maturę rozszerzoną z WOS-u, ale nie uważam, że moje zdanie jest komukolwiek potrzebne. Nie chcę się zaszufladkować. Tematy podatków czy właśnie marihuany to według mnie uchybienia legislacyjne, które trzeba naprawić, ale polityka sama w sobie to teatr dla gawiedzi i walka o władzę, którą ja niezbyt jestem zainteresowany
Donald.pl: A jako producent Maty nie miałeś ochoty na jakimś etapie trochę go zatrzymać, powiedzieć "ej, dobra, tu jedziesz za grubo"?
JW: Doprecyzuję od razu, że jestem realizatorem i inżynierem dźwięku Maty. Specyfika mojej pracy polega na tym, że dbam o jak najlepszą jakość nagrania i postprodukcji i czasem coś zasugeruję, ale totalnie nie wchodzę w wizję artystyczną. Teksty Maty są tekstami Maty i ja go wspieram niezależnie od tego, czy się nawet zgadzamy, bo najważniejsze, żeby artysta tworzył zgodnie z samym sobą.
JW: Ja mam proste podejście do wielu takich tematów politycznych. Jak nie wiadomo, o co chodzi to
follow the money
i się dowiesz. Za fasadą dumnie brzmiących haseł wyborczych często ukryte są prawdziwe intencje.
Donald.pl: Skąd w ogóle czerpiesz informacje, inspirację? Poza oczywistą dziedziną muzyki, co czytasz, co oglądasz, w co grasz?
JW: Moja muzyka to soundtrack do mojego życia, informacje życia codziennego czerpię z Twittera, bo nie mam telewizji. Gram w Fifę, Call of Duty, Warzone i Fortnite oraz raz na jakiś czas w fabularne gierki. Nie czytam dużo, ale codziennie słucham jakiegoś audiobooka, najczęściej są to kryminały lub powieści szpiegowskie. A na koniec dnia odpalam platformy streamingowe i włączam jakiś film. Przed pandemią chodziłem przynajmniej raz w tygodniu do kina, teraz czekam aż znowu otworzą.
Donald.pl: Pytamy między innymi dlatego, że sami chcemy lepiej docierać do ludzi, a to wymaga pewnego wyczucia, co im w duszy gra. A w szeroko pojętym rapie sporo się zmieniło na przestrzeni lat. Gdzieś w komentarzach widzieliśmy takie sformułowanie "raperzy mieli kiedyś ogolone głowy i byli wk*rwieni, a teraz są agresywnie smutni". To trudne do nazwania, ale zdecydowanie jest jakaś nowa emocjonalność, macie na to jakąś nazwę? Na przyznawanie się do lęków pomiędzy wersami o zajebistości?
JW: Ja bym to nazwał szczerością wobec słuchacza. Pokazywanie swojej wrażliwości. Kiedyś wszystko było ukryte za jakąś fasadą.Teraz artyści pokazują się niemalże nago jeśli chodzi o uczucia i jest to pewnie jakaś forma terapii i walki ze swoimi słabościami. Przynajmniej nikt nic nie udaje, tylko mówi, jak jest.
Donald.pl: No właśnie to czasem aż zaskakuje, słuchasz czegoś nowego i nagle zetknięcie z czyjąś intymnością. To z kolei sprawia, że rynek nie umie strawić tych nowych gwiazd jak dawniej. Ciężko np. wziąć rapera, który nie pije, do reklamy wódki.
A ty, czego byś nie zareklamował? Zagrałbyś na wiecu partii, która obiecuje legalizację marihuany?
JW: Hahaha no way xD Nie mam problemu z reklamą, jeśli jest zrobiona ze smakiem i reklamujący czuje więź z reklamowanym produktem. Dlatego dobieram tylko takie współprace, które mogę reklamować z czystym sumieniem. Jeżeli piję napój X i on przychodzi do mnie z ofertą, to chętnie wejdę w taką współpracę, bo sam również jestem użytkownikiem tego produktu.
Donald.pl No dobra, to będziemy przyglądać się nowym inicjatywom. I życzymy np. soundtracka do następnego GTA, w które sam chętnie pykniesz. Tymczasem dzięki za czas i rozmowę i tradycyjnie mamy prośbę, żebyś jeszcze pokazał co cię śmieszy. Poczęstuj jakimś memem.
JW: No na przykład:
Ale w sumie najbardziej mnie ostatnio śmieszy szkoła producentów i podkładanie głosu ludziom jako lektor:
Donald: Dzięki za rozmowę.