Gazeta Wyborcza
przytacza
badania
opublikowane na początku listopada 2019 roku
przez trzech polskich ekonomistów
- Michała Brzezińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, Michała Mycka z Niemieckiego Instytutu Badań Ekonomicznych w Berlinie i Instytutu Gospodarki Pracy w Bonn oraz Mateusza Najsztuba z Centrum Analiz Ekonomicznych (CenEA) w Szczecinie, w których
udowadniają, że nierówności w Polsce są większe, niż podają GUS i Eurostat.
Według ich badań nierówności nie maleją a wręcz wciąż rosną.
Z wynikiem badań nie zgadza się jeden z dziennikarzy
Wyborczej
Witold Gadomski,
znany z wolnorynkowych poglądów. W opublikowanym na łamach dziennika artykule
przedstawia argumenty, które w jego opinii obalają tezę autorów badania.
Zdaniem trzech ekonomistów najwyższe dochody w ankietach badających budżety domowe są zaniżane. Gadomski zastanawia się, dlaczego badacze "uznają, że nie są zaniżane także dochody najniższe”". Twierdzi, że
wyrównywanie nierówności społecznych "odbywa się między innymi poprzez transfery rodzinne",
kiedy
bogate ciocie kupują swojej biednej rodzinie droższe prezenty
na święta lub też bogatsi członkowie rodziny kupujący nowy samochód, stary jeszcze w dobrym stanie, przekazują biedniejszej części rodziny.
"Wyrównywanie dochodów odbywa się także poprzez transfery rodzinne. Duże, wielopokoleniowe rodziny to w Polsce wciąż standard. To zjawisko wymagające dokładniejszych badań, jednak z własnych obserwacji wiem, że młode osoby nawet wówczas, gdy mają własne dzieci, korzystają ze wsparcia rodziców. Transfery mają charakter pieniężny i niepieniężny - np.
bogatszy członek dużej rodziny kupuje nowy samochód, a stary, jeszcze w dobrym stanie, przekazuje mniej zamożnym
. W czasie świąt dzieci mające mniej zamożnych rodziców są obsypywane drogimi prezentami przez bogatszych wujków i dziadków” - twierdzi Gadomski.
Dziennikarz zwraca też uwagę, że
biedniejsi często korzystają ze sklepowych promocji, a bogaci nie:
"Dziś różnice w cenie tego samego produktu w różnych sklepach wynoszą średnio kilkanaście procent. To znaczy, że realne dochody osoby "polującej" na promocje są o kilkanaście procent wyższe niż takiej, która nie zwraca uwagi na ceny" - pisze Gadomski.
Według dziennikarza więcej o
zamożności gospodarstw domowych mówi poziom ich konsumpcji niż dochodów:
"Według badań budżetów domowych z 2018 roku odbiornik telewizyjny miało 97,5 proc. gospodarstw zaliczanych do I kwintyla dochodowego (20 proc. najuboższych) i 93,2 proc. V kwintyla (20 proc. najbogatszych). Komputer osobisty miało 75,7 proc. najuboższych i 85,4 proc. najbogatszych, dostęp do internetu - 78,3 proc. najbiedniejszych i 85,7 proc. najbogatszych, smartfon - 70,8 proc. najbiedniejszych i 77 proc. najbogatszych, samochód - 63,6 proc. najbiedniejszych i 73,6 proc. najbogatszych" - wylicza dziennikarz.
"Tak więc różnice w dostępie do dóbr trwałego użytku, do niedawna uważanych za luksusowe, są niewielkie, nawet jeżeli jakość urządzenia w rodzinach biedniejszych jest niższa niż w bogatszych.
To jest rzeczywista miara nierówności, które są znacznie mniejsze, niż wynikałoby z różnic dochodowych"
- stwierdza na koniec.