Na początku września opublikowane zostało rozporządzenie Andrzeja Dudy w sprawie wprowadzenia
30-dniowego stanu wyjątkowego
w części województwa podlaskiego i lubelskiego. Przepisy obejmują 183 miejscowości.
Wówczas większość dziennikarzy oraz aktywistów opuściła Usnarz Górny, gdzie na granicy z Białorusią przebywają migranci. Nowe przepisy zignorował jeden z dziennikarzy Onetu, aby sprawdzić, jak wygląda teren objęty stanem wyjątkowym.
O historii
Bartłomieja Bublewicza
można przeczytać tutaj:
Aktualną sytuację migrantów postanowiła zbadać także
redakcja
Faktu
. Wczoraj ukazał się na ich stronie artykuł, w którym opisano rozwój wydarzeń w związku z
grupą przechwyconą przez Straż Graniczną okolicach Zalewu Siemianówka
. Migranci zostali przewiezieni autokarem w kierunku Białegostoku, a następnie w stronę Krynek przy białoruskiej granicy. Dziennikarka badająca sprawę postanowiła ruszyć za nim.
O godzinie 19:48
reporterka Agnieszka Kaszuba
i towarzyszący jej przedstawiciele fundacji Granica zostali
zatrzymani przez policję
w związku z "możliwością popełnienia przestępstwa polegającego na jechaniu za pojazdami Straży Granicznej". Od tego momentu nie wiadomo, gdzie dalej pojechał autokar.
Jak tłumaczy
Fakt
,
do zatrzymania doszło poza obszarem objętym stanem wyjątkowym
.
"Nie jest to teren objęty stanem wyjątkowym, co oznacza, że działalność mediów nie jest tam niedozwolona" - napisano.
- Postanowiliśmy pojechać za autokarem. Za Supraślem, przed Krynkami, około 12 kilometrów przed terenem objętym stanem wyjątkowym zatrzymała nas policja. Funkcjonariusz powiedział nam, że dostał zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które miało polegać na
utrudnianiu pracy Straży Granicznej
. My jechaliśmy tylko za strażnikami, jechaliśmy zgodnie z przepisami, nie świeciliśmy długimi światłami, w żaden sposób nie utrudnialiśmy im pracy. Próbowaliśmy relacjonować przebieg wydarzeń - wyjaśniła w rozmowie z TVN24.
Jak dodała, kontrola trwała około godziny. Zapytany przez TVN podinspektor
Tomasz Krupa
, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, stwierdził, że
nie doszło do żadnego zatrzymania
, a pani Kaszuba została poddana kontroli drogowej.
Przyznał, że policjanci otrzymali zgłoszenie o możliwości utrudniania czynności wykonywanych przez Straż Graniczną, stąd też kontrola. Zgodnie z jego relacją trwała 20 minut - została wydłużona, ponieważ dziennikarka nie potrafiłą wskazać gaśnicy i trójkąta w aucie, za którego brak otrzymała mandat 100 zł.