W
Dobrczu
w powiecie bydgoskim skradzionych zostało prawie 40 uli należących do pszczelarza z Bydgoszczy. Do kradzieży miało dojść w połowie kwietnia.
Ukradziono 36 uli
. Właściciel oraz prezes koła pszczelarskiego w Dobrczu Ryszard Taper uważają, że pozostałe cztery ule albo nie zmieściły się złodziejowi do auta, albo uznał, że są one zbyt słabe. Wiele wskazuje, że złodziej może być pszczelarzem lub sam dopiero zakłada pasiekę:
- Akurat tym czterem, których nie ukradł, nie zdążyłem w sobotę postawić nadstawek - mówi w rozmowie z
Gazetą Pomorską
pszczelarz.
Jak wyjaśnia dziennik, który opisuje sytuację, nadstawka to piętro w ulu przeznaczone na miód. Jeśli nie ma jej w ulu w czasie kwitnienia rzepaku może to wskazywać, że rodzina liczy niewiele pszczół.
-
Złodziej najprawdopodobniej jest pszczelarzem
. Może zakłada pasiekę i teraz ma już gotową, z dobrze ustawionymi rodzinami, przygotowanymi na ten sezon. Na pewno był to ktoś, kto nie boi się pszczół - ocenia Ryszard Taper.
Policja wskazuje, że zwykle
trudno jest znaleźć sprawców kradzieży
, ponieważ pasieki zlokalizowane są zwykle w dość dużej odległości od zabudowań. Te z Dobrcza znajdowały się wśród krzewów a, w pobliżu nie ma zabudowań i kamer. Właściciel pozostałych czterech uli już zapowiedział, że zabezpieczy je przed złodziejami. Straty, które poniósł pszczelarz, sięgają około 25 tysięcy złotych. Pomoc poszkodowanemu zapowiadają także koledzy - pszczelarze, którzy chcą mu przekazać rodziny.