Rosyjskie media
przez dłuższy czas przygotowywały obywateli Rosji do konfliktu w Ukrainie. Przekonywano o konieczności interwencji, a także o
sile i potędze rosyjskiego wojska
.
Rzeczywistość zweryfikowała jednak sytuację. Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już ponad miesiąc, a wojskom okupanta wciąż nie udało się zdobyć kluczowych miast.
W związku z tym dziennikarze rosyjskich mediów, którzy dotychczas przekazywali informacje na temat potęgi rosyjskich wojsk, musieli zweryfikować przekaz. Rosyjski propagandysta
Władimir Sołowjow
i jego koledzy jeszcze niedawno straszyli, że zamienią nie tylko Ukrainę, ale nawet "Stany Zjednoczone w popiół po ataku jądrowym".
W lutym Sołowjow w swoim programie telewizyjnym grzmiał, że "wystarczy unieść brew i Ukraina zrozumie wszystko":
-
Zajmiemy Kijów!
- mówił.
Co ciekawe miesiąc później
ton jego wypowiedzi znacznie się zmienił,
na co zwrócił uwagę politolog Kamil Galeew:
- Nie będzie żadnego szybkiego rozwiązania.
Walczymy z drugą (po naszej) armią w Europie
, która przez 8 lat była przygotowywana - mówił Sołowjow.
- Chcę wyjaśnić, to nie było osobiste złudzenie Putina. To było rosyjskie masowe złudzenie. Bardzo przecenili rosyjskie zdolności wojskowe - komentował nagranie Kamil Galeew, rosyjski analityk i dziennikarz z amerykańskiego think tanku The Wilson Center.