fot. Facebook/Mariusz Szewczyk, Google Maps
Mariusz Szewczyk,
burmistrz Dębicy w województwie podkarpacki zwrócił się do radnych miasta z wnioskiem o
obniżenie swojej pensji
. Nie zgodzili się jednak na to radni PiS i większością głosów odrzucili prośbę burmistrza.
Burmistrz Dębicy zarabia ponad
7 tysięcy złotych na rękę
. Jak podaje Polast News składa się na to zasadnicze wynagrodzenie w wysokości 4,8 tys. zł, dodatek funkcyjny, który wynosi 2,1 tys. zł, dodatek za wieloletnią pracę - 960 zł oraz dodatek specjalny - prawie 2,1 tys. zł.
Szewczyk chciał, aby obniżyć mu dodatek specjalny. Miesięcznie otrzymywałby 800 złotych mniej, co w skali roku dałoby ok.
9 tys. oszczędności.
- Mamy czas pandemii. Wszyscy oszczędzają. Przy tworzeniu budżetu na 2021 rok widać, że brakuje pieniędzy, dlatego postanowiłem zacząć od siebie. Widzę, jakie mają problemy mieszkańcy, przedsiębiorcy z Dębicy, czy z powiatu dębickiego, ale też i całej Polski - mówi w rozmowie z portalem Regiony RP.
Radni uznali jednak, że obniżka pensji burmistrza to zły pomysł i odrzucili jego wniosek.
-
Jakie to są oszczędności? Burmistrz chodzi do pracy, ma zarabiać i dbać o interesy miasta.
Są inne instrumenty, gdzie można zaoszczędzić. Nie wywołujmy dyskusji, że pan burmistrz jest wspaniały i chce zaoszczędzić 800 złotych. Nie róbmy kampanii. Burmistrz ma zarabiać, ale ma też pracować - mówił podczas poniedziałkowego posiedzenia wiceprzewodniczący Rady Miasta z ramienia PiS
Andrzej Bal.
Inni radni mówili natomiast, że propozycja burmistrza to
"tani populizm"
.
Szewczyk tłumaczy, że "nie chodziło o działalność charytatywną".
- Mnie nie chodziło o działalność charytatywną, a
pokazanie pewnego statusu w płacach w Urzędzie Miasta
. To nie było tak, że ja sobie wymyśliłem obniżki, przegadaliśmy je z całym zarządem miasta. Chciałem zacząć od siebie. Taką wolę zgłosili też moi zastępcy. Uważamy, że w dobie pandemii to nie jest populizm, jak niektórzy mówią, tylko wyjście naprzeciw normalnym ludziom. Wszędzie tak bywa, że jeżeli jest gorzej, a czas pandemii to jest taki okres, to szuka się oszczędności. A widzimy, że wpływy do budżetu są o wiele, wiele niższe i musimy sobie z tym dać radę - mówi.