fot. East News
Tydzień temu przez Warszawę przeszła
Parada Równości.
Zainaugurował ją prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który zgodnie z obietnicą objął imprezę patronatem.
-
To nie ma nic wspólnego z tym, czy ktoś jest lewicowy czy ktoś jest liberalny czy ktoś jest konserwatywny
- to są po prostu prawa człowieka i w otwartych miastach my musimy tych praw przestrzegać - tłumaczył.
W paradzie wzięło udział wielu celebrytów, w tym
Julia Wieniawa.
Z tej okazji
Gazeta Wyborcza
postanowiła przeprowadzić z nią wywiad i umieścić ją na okładce weekendowego wydania.
Wywiad zaczyna się pytaniem dziennikarki, czy warto było wziąć udział w paradzie.
Wieniawa zapewnia, że zrobi to jeszcze raz, ponieważ broni swoich wartości.
- Ktoś mi napisał w komentarzu:
"robię unfollow, bo wspierasz pedałów".
Parada Równości była okazją by zamanifestować szacunek dla drugiego człowieka. Każdego niezależnie od jego orientacji, wyznania, pochodzenia.
Bardzo cenię prawo do wolności wyborów, sposobu życia, wyglądu i do miłości. Rodzice od najmłodszych lat uczyli mnie tolerancji i to postawa dla mnie oczywista.
- Wiemy jaką mamy siłę w mediach społecznościowych, znamy mechanizmy Internetu, nasze profile obserwuje wielu młodych ludzi. To świetny pomysł, by promować wartości, które są nam bliskie.
Trzymam się tylko jednej zasady, nie wypowiadam się na tematy tzw. twardej polityki.
Jestem apolityczna. Samej parady nie uważam za deklaracje polityczną. To coś ważniejszego.
Kwestia postawy życiowej.
Dziennikarka zapytała też Instagramerkę,
co myśli o Kościele:
-
Moje doświadczenia są różne
. Złe, ale i bardzo dobre. Mam cudownego przyjaciela księdza, który uczył mnie grać na gitarze, ukształtował mnie artystycznie. To dzięki niemu jestem w tym miejscu.
Celebrytka nie boi się, że przez ujawnienie swoich poglądów może coś stracić zawodowo:
-
Współpracuję z TVP, TVN i Polsatem – stacjami, które prezentują różny światopogląd. Nigdy nie usłyszałam w żadnej z tych telewizji, że miałabym czegoś nie robić
, bo to wpłynie na naszą umową. Ale wiem, że te przypadki się zdarzają.
Jedna z moich koleżanek straciła pracę w telewizji publicznej za poglądy, które prezentuje.
- Gdyby jakaś firma albo konkretne osoby, miały się ode mnie odciąć, bo opowiadam się za równością i szacunkiem dla drugiego człowieka, to bardzo dobrze - dodaje.