Do
Krajowej Rady Rafiofonii i Telewizji
wpływają kolejne skargi na materiał
Wiadomości
, w którym wykorzystano nagrania z planu szwedzkiego
serialu kryminalnego Netflixa
. Przypomnijmy, że chodzi o wyemitowany w sobotę materiał "Nielegalna migracja paraliżuje Europę", w którym pokazano krótki filmik "ze Szwecji".
- Napastnicy podjeżdżają na motocyklach i strzelają z broni maszynowej, po czym spokojnie odjeżdżają. Podobne sytuacje w wielu miejscach w całej Europie to już niemal
codzienność
- mówił autor materiału.
Okazało się, że filmik to scena strzelaniny z
planu
szwedzkiego serialu kryminalnego
Snabba Cash
Netflixa
.
Wiadomości nie uważają jednak, że puszczenie fejkowego materiału było błędem. W swoim oświadczeniu tłumaczyły, że po prostu "w materiale o fali przestępczości w Szwecji
wykorzystano inscenizowane ujęcie
".
"Autor materiału nie stwierdził, że przedstawia prawdziwe wydarzenie, ale że
w podobny sposób wygląda sytuacja
w wielu szwedzkich i europejskich miastach oraz państwach. To stwierdzenie jest prawdziwe" - podkreślono.
Jarosław Olechowski
, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej podkreślał z kolei, że w programie "nie wykorzystano zdjęć z serialu".
"Wykorzystane nagranie anonimowego internauty, choć przedstawiało inscenizowane wydarzenie,
ilustrowało rzeczywisty problem gwałtownego wzrostu brutalnej przestępczości
w Szwecji" - napisał.
Jak poinformowała Wirtualne Media
Karolina Czuman
z zespołu rzecznika prasowego KRRiT do wtorku wpłynęło 14 skarg na materiał Wiadomości. Autorką jednej z nich jest
Agnieszka Kublik
, dziennikarka
Gazety Wyborczej.
"Materiał głównego dziennika telewizyjnej Jedynki naruszył fundamenty etyki dziennikarskiej: w TVP Jacka Kurskiego za nic mają prawdę, obiektywizm i uczciwość" - pisała na łamach Wyborczej.
Kublik chce, aby KRRiT sprawdziła nie tylko to, czy materiał jest zgodny ze standardami dziennikarskimi i czy nie narusza zasad etyki dziennikarskiej. Wnioskuje, aby Rada oceniła również tłumaczenie TVP.
Bartosz Węglarczyk
w rozmowie z redakcją Press.pl mówi, że w sprawie możliwe są dwa scenariusze.
- Jeden, że to była świadoma manipulacja i ci ludzie wiedzieli, że to fałszywka. Możliwe też, że pracownik TVP myślał, że to prawdziwy film ze szwedzkiej ulicy. To jednak potwierdza, że prawda nie jest tu istotna, nikt niczego nie sprawdza i nie kontroluje. Jeśli coś pasuje do tezy, to się to daje - tłumaczy.
- Wydaje mi się, że ta druga możliwość jest bardziej prawdopodobna, patrząc na tłumaczenia TVP. Z ich punktu widzenia to nie jest pomyłka, bo ich zadaniem nie jest robienie dziennikarstwa. Pomyłką będzie to, co nie wpisuje się w linię rządu. A ten filmik się w nią wpisywał.
Za ten materiał jego autor może nawet dostać premię
.