fot. East News
Daniel Obajtek
po odejściu z Orlenu dość regularnie udziela wywiadów, w którym żali się na złe traktowanie. Jakiś czas temu skarżył się, że przez osiem lat był
"chłopcem do bicia"
a obecnie wciąż trwa na niego
"medialny atak"
. W połowie marca wyznał na antenie Radia Zet, że
czuje się zagrożony
. W jego opinii jest on inwigilowany i śledzony, ponieważ posiada "dużą wiedzę w tym zakresie i jest bardzo, bardzo niewygodny":
Teraz Obajtek udzielił wywiadu dla serwisu Wirtualna Polska. Były prezes Orlenu zapytano o to, czy nie boi się, że za jakiś czas służby zatrzymają go, bo odkryją jakieś nielegalne działania. Obajtek stwierdził, że
"nie ma sobie nic do zarzucenia"
. Dodał jednak, że boi się, że może to nastąpić:
- Pan premier zapowiada publicznie, że będę siedział i straszy się mnie 25-letnim więzieniem. Panowie, jak mam nie traktować poważnie tych gróźb? - stwierdził.
- No więc jak ja mam generalnie się czuć bezpieczny, jak prokurator krajowy nie został wybrany zgodnie z ustawą, bo nie jest zatwierdzony przez pana prezydenta. No panowie, no to jak ja mam to odbierać? W biznesie nie można bać się podejmować odważnych decyzji. Na setki podjętych, któraś może okazać się nie do końca trafiona. Kiedyś spotkałem się z prezesami Orlenu. Jeden z tych prezesów, którego nazwiska nie ujawnię, mówi mi tak: "Wiesz co, nie wiem, czy ty to potrzebnie tak wszystko robisz, mimo iż wszyscy cię kopią. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że w Orlenie nie płacą mi za ryzyko" - dodał
Co ciekawe Obajtek stwierdził też, że
cieszy się, że nie jest już szefem Orlenu
:
- Jak wyniki spółki były mocne, to krzyczano, że łupię Polaków. Jak paliwa były tanie, to znów krzyczano, że działam na szkodę spółki. No przecież nie da się w takiej sytuacji normalnie pracować - mówił.
- Ja dziękuję Bogu, że już nie jestem prezesem Orlenu. Wytrzymałem w tym piekle 6 lat.
Możecie to napisać: to jest g***o, które śmierdziało od czasów WSI i wszystkich innych służb
. Nikt nie wchodził tak głęboko w transakcje w Orlenie i wokół niego, bo albo nie miał o nich pojęcia, albo się po prostu zwyczajnie bał - dodał.
Były prezes podkreślił też, że nikt
"nie jest doskonały"
i w Orlenie mogły zostać popełnione błędy:
- To jest instytucja zatrudniająca 66 tysięcy ludzi. Są członkowie zarządu. Różni. Z różną charyzmą. Po drugie, to państwo, dla którego pracowałem po 16-18 godzin, nie dało mi żadnego bezpieczeństwa. Tylko cały czas mi daje chłostę. Straszy mnie. Niszczy. Inwigiluje. Przeszukuje mnie. Zastrasza sądami i więzieniem - podkreślił.
Obajtek stwierdził też, że gdyby parę lat temu wiedział, jak wygląda praca na stanowisku prezesa Orlenu, to nigdy nie przyjąłby tej posady:
- Gdybym w tamtym czasie miał tę wiedzę, którą mam dzisiaj i która jest niebezpieczną wiedzą pod względem mojego życia, to tych parę lat temu nie zgodziłbym się być prezesem Orlenu. Z jednej prostej przyczyny: bo ja mam problem sam ze sobą, ze swoją nadpobudliwością. Ja chcę działać. I w każdym miejscu, w którym byłem, chciałem oddać się do końca i działać do końca - stwierdził.
- A w Orlenie powinienem był bardziej zwracać uwagę na własne bezpieczeństwo. Może powinienem koło pewnych spraw przejść obojętnie, nie ruszać ich, wtedy nie byłoby tego permanentnego ataku na mnie, przez te wszystkie lata. Teraz mam tę wiedzę, znam raporty. I naprawdę czuję się zagrożony - dodał.