Jak informuje Wirtualna Polska, jeden z kierowców, którzy
urządził na Słowacji uliczny wyścig
i doprowadzili do śmiertelnego wypadku,
wkrótce wyjdzie z aresztu.
Wcześniej żalił się, że siedzi w nim za długo, a Słowacy odrzucają jego wnioski o wyjście za kaucją.
Według informacji, do których dotarł portal, uwolnienie
Łukasza K.
, kierowcy czarnego mercedesa, nakazał słowacki Sąd Konstytucyjny po rozpatrzeniu skargi adwokatów. Argumentem było to, że
kierowca jaki pierwszy wyprzedzał kolumnę słowackich aut
i zakończył manewr
bez draśnięcia swojego auta
.
Sąd orzekł, że kierowca powinien odpowiadać jedynie za
przekroczenie prędkości
i
wyprzedzanie na linii ciągłej
. Zapłacił za to mandat, który słowacka policja
próbowała anulować,
żeby doprowadzić do wymierzenia surowszej kary. Zablokował to jednak sąd.
Obrońca Łukasza K. twierdzi, że w stosunku do jego klienta
"doszło do publicznego linczu"
- Przetrzymywanie polskich kierowców w areszcie, w szczególności Łukasza K. to efekt publicznego linczu po wypadku - mówi.
Według nieoficjalnych informacji, Słowacy prawdopodobnie wycofają się też z oskarżenia dwóch pozostałych kierowców o
"umyślne sprowadzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ludzi"
. Prawdopodobnie opowiedzą oni tylko za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło we wrześniu zeszłego roku w Dolnym Kubinie. Według policji trzej polscy kierowcy ferrari, porsche i mercedesa urządzili piracki rajd lokalnymi drogami, wskutek którego zginął 57-letni Słowak.