W środę wieczorem niemal 200 krajów, które uczestniczyły w szczycie klimatycznym COP28
podpisało porozumienie
, w którym wzywają świat do stopniowego odchodzenia od paliw kopalnych.
Jak donosi Politico, finał negocjacji został przyjęty "
owacją na stojąco
w zatłoczonym holu plenarnym po dwóch dniach napiętych negocjacji między zwolennikami zdecydowanych działań na rzecz klimatu, a producentami paliw kopalnych, takimi jak Arabia Saudyjska".
Prezes Abu Dhabi National Oil Company, minister przemysłu i zaawansowanych technologii ZEA, a także przewodniczący szczytu Ahmed Al-Dżaber uważa, że zebrani "osiągnęli przełom, który może zrewolucjonizować światowe gospodarki".
Mimo wszystko porozumienie nie jest zobowiązujące. Ponadto nie uwzględniono w nim bezpośredniego zobowiązania sygnatariuszy do
wycofania się z używania paliw kopalnych
. Na wprowadzenie tego zapisu naciskało ponad 800 osób, w tym była premierka Nowej Zelandii Jacinda Arden czy burmistrz Londynu Sadiq Khan.
"Przełomowa decyzja wprost uderza w światowe lobby naftowe, gazowe i węglowe, mimo ich licznych prób sabotowania negocjacji. Niestety, porozumienie pozostawia w wielu miejscach możliwość brudnym biznesom do
realizowania fałszywych rozwiązań
, takich jak np. technologie pochłaniania dwutlenku węgla z atmosfery, a także niewystarczająco określa jak wdrażana ma być transformacja, co może być wyrokiem śmierci dla najbardziej narażonych na zmiany klimatyczne państw Globalnego Południa, w szczególności Wysp Pacyfiku" - czytamy w materiale prasowym Inicjatywy Wschód.
- Najtrudniejsza w obecności na COP 28 była dla mnie świadomość, że w promieniu kilometra ode mnie są ludzie, którzy mają rozwiązania kryzysów na stole oraz dostateczną władzę, żeby po nie sięgnąć. A jednak tego nie robią, bo zamiast myśleć o ludziach, myślą o własnym zysku - skomentowała aktywistka Julia Kaffka, która była delegatką Inicjatywy Wschód w Dubaju.