W zeszłym tygodniu Onet ujawnił, że wiceminister sprawiedliwośc
i Łukasz Piebiak
organizował i kontrolował
akcję dyskredytowania polskich sędziów
. Hejterską akcję przeprowadzał we współpracy z
Emilią Szmydt
, która była w stałym kontakcie z pracownikami ministerstwa.
Dziś w
Super Expressie
ukazał się wywiad z Emilią, w którym kobieta przyznaje, że
za swoje działania otrzymywała wynagrodzenie
. Zdradza, że pieniądze przekazywał jej
sędzia Arkadiusz Cichocki
, który zapewniał, że "bardzo dobrze zarabia" i może sfinansować akcję. To on należał do WhatsApp’owej grupy "Kasta" i przekazał Emilii zapisy rozmów z kolegami.
Wcześniej o Cichockim pisała już
Gazeta Wyborcza
. Jako prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach miał
przekazywać Emilii informacje z teczek personalnych sędziów
, którzy podpadli ministerstwu.
- Ukrywali, że dają mi kasę. Z czatu wynikało, że
sędziowie zrobią zrzutkę
. Najpierw miała być po 100 zł od każdego sędziego, który był na tym wspólnym czacie, potem pisali o 150 zł po podwyżce - mówi Emilia.
Jest jednak przekonana, że finalnie żadnej zrzutki nie było, a ona dostawała pieniądze tylko od Cichockiego.
-
W sumie mogło to być 3-4 tysiące złotych.
Wysyłał przelewy na moje konto
pod dziwnymi tytułami
. Że to zwrot kosztów pomocy medycznej albo jakieś składki. Wpłaty były w wysokościach 300 zł, 400 zł, czy 1200 zł - mówi.
Dodaje, że pieniądze przeznaczała na kosmetyki i ubrania. Miała też dostawać prezenty.
- Dostałam
figurkę z dedykacją
. I kwiaty od sędziego Cichockiego. Ale te kwiaty niekoniecznie były związane z tym, co robiłam - mówi.
Jak pisała wcześniej
Gazeta Wyborcza
, Emilia dostała figurkę husarza wartą 360 złotych. Pod spodem miał znaleźć się napis: "Mała Emi, zachowałaś się jak trzeba! Od Herszta i jego żołnierzy".
Emilia twierdzi też, że
nie miała kontaktu z Ziobrą
. Pytana, czy wiedział o "farmie trolli" odpowiada:
- Nie miałam kontaktów ze Zbigniewem Ziobrą, nie wiem, o czym wiedział.