Oskarżony przez jednego z warszawskich duchownych o wyłudzenie pieniędzy Piotr S. został przez sąd uniewinniony, ponieważ ten uznał oskarżenia za bezzasadne, wynikające z zazdrości.
-
Jedna strona kochała bardziej, druga strona kochała mniej
. Później u jednej ze stron to uczucie wygasło, a u drugiej pojawiła się zazdrość - uzasadniał wyrok sędzia Andrzej Krasnodębski. Podkreślił, że nie udało się ustalić, czy pieniądze, które otrzymywał od duchownego Piotr S., były pożyczką lub prezentem.
- Pokrzywdzony został ewidentnie zmanipulowany. Od początku znajomości oskarżony budował relację przyjacielską, budował zaufanie. To był pewien plan, który miał doprowadzić do tego, żeby pójść krok dalej, poprosić o pożyczkę - twierdziła adwokat duchownego, mec. Urszula Mścichowska-Mazurek.
Duchowny stwierdził, że przelane przez niego łącznie
425 tys zł
. miało posłużyć oskarżonemu na rozkręcenie biznesu. Ten jednak wydał te pieniądze na spłacanie alimentów i kredytu.
Oskarżony zasugerował, że duchowny stał się zazdrosny i stąd wniesienie oskarżenia.
- Między panami były nie tylko relacje towarzyskie i nie tylko relacje usług kapłańskich. Świadczy o tym treść wydruków SMS-ów. "Tęsknie za tobą", "Kocham cię". Takich SMS-ów nie kieruje się do osoby, która jest obojętna. To nie były jedynie relacje przyjacielskie, jak chce o tym mówić pokrzywdzony - twierdziła mec. Elżbieta Orżewska, adwokat Piotra S.
Piotr S. został był również oskarżony o zniesławienie duchownego. Sąd jednak sprawę umorzył.