Nie jestem za odebraniem mężczyznom praw wyborczych, wręcz przeciwnie, dobrze, że je mają. Ale mam sąsiada alkoholika, który nie na wybory, bo twierdzi że nie ma na kogo głosować i by zagłosował na partię, która dałaby mu dopłaty na wódkę.
W dawnych czasach to ojciec i/lub matka decydowali z kogo ich córka wyjdzie za mąż i tu kierowano się zasadą "najlepszej partii" - co nieśmiałemu chłopakowi nie daje żadnej gwarancji że będzie miał żonę. :D
Odebranie kobietom praw o samo decydowaniu o sobie spowoduje, ze to jej rodzice będą wybierać dla niej znowu "najlepszą partię"