Od poniedziałku rano w obwodzie biełogorodzkim w Rosji, tuż przy granicy z Ukrainą, trwają walki zainicjowane przez dwa bataliony rosyjskich ochotników, którzy deklarują, że walczą przeciwko reżimowi Władimira Putina.
Ochotnicy zniszczyli posterunek graniczny oraz ogłosili, że udało im się "wyzwolić" dwie miejscowości. W obwodzie znajduje się magazyn taktycznej broni nuklearnej, który miał być wczoraj ewakuowany. W mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej nagrań, z których wynika, że w ataku biorą udział czołgi i helikoptery.
Gubernator obwodu Wiaczesław Gładkow określił działania bojowników jako
akcję terrorystyczną
i zaapelował do mieszkańców o pozostanie w schronieniach.
- Informacje, które widziałem w różnych grupach wskazują, że ci Rosjanie są w obwodzie biełgorodzkim na czołgach i transporterach opancerzonych, więc nie jest to niewielki rajd dywersyjny z udziałem dziesięciu osób - tłumaczył ekspert ukraińskiego serwisu Defence Express Iwan Kyryczewski w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Kyryczewski twierdzi, że akcja
odbyła się we współpracy z ukraińskim wywiadem wojskowym
HUR.
- Tajne akcje w Rosji, dokonywane z maksymalnym rozgłosem przez Rosjan, walczących po stronie Ukrainy, muszą
wprawiać władze w Moskwie w osłupienie
i z pewnością będą kontynuowane - dodał.
Kijów zaprzecza, że jest odpowiedzialny za atak w obwodzie biełogorodzkim. Doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak również oświadczył, że Ukraina nie ma z nim nic wspólnego.
"Ukraina z zainteresowaniem obserwuje wydarzenia w obwodzie biełgorodzkim w Rosji i bada sytuację, ale
nie ma z tym nic wspólnego
. Jak wiecie, czołgi są sprzedawane w każdym rosyjskim sklepie wojskowym, a podziemne grupy partyzanckie złożone są z obywateli Rosji" - napisał na Twitterze.
Na profilu, który publikuje ukraińskie memy, pojawiły się obrazy wyśmiewające bezsilność Rosjan.