Kilka dni temu w wywiadzie dla Onetu
Szymon Hołownia
pytany był o dostępność antykoncepcji
"dzień po"
.
- Dajmy przykład: młoda dziewczyna z małej miejscowości chce kupić pigułkę. Towarzyszy jej wstyd, nerwowość. Czy w pana ocenie to jest normalne, że musi jechać do innego miasta, szukać lekarza, który wypisze receptę i płacić 150 zł za pięciominutową wizytę? Czy to jest sprawiedliwe? - brzmiało pytanie.
Hołownia przyznał, że
nie ma sprecyzowanego poglądu na ten temat
.
- Czemu oczekujecie od kandydata na prezydenta, że bez rozmowy z zainteresowanymi, będzie miał precyzyjnie wyrobiony pogląd na temat dostępności antykoncepcji dzień po? (...) Nie wiem.
Chętnie bym się spotkał z taką dziewczyną, wysłuchał jej argumentów, bo być może za rzadko je słyszałem, by wyrobić sobie zdanie
- odpowiedział.
W reakcji na jego słowa internautki rozpoczęły akcję
#listdoSzymona
i wysyłały do kandydata na prezydenta wiadomości, tłumaczące, jak to jest z tą pigułką "dzień po".
Wczoraj Hołownia napisał na Twitterze, że dostał
"kilkadziesiąt ważnych listów"
i wygląda na to, że wyrobił sobie zdanie w kwestii pigułki "dzień po". Jak tłumaczy,
niezależnie od prywatnych poglądów, podpisałby ustaw
ę.
"Niezależnie od prywatnych poglądów podpisałbym ustawę, tak regulującą tę sprawę:
do 18 roku życia: pigułka na receptę, dorosłe kobiety decydują same
, państwo dba o informację o działaniu, przeciwwskazaniach, etc." - pisze Hołownia.