Powołają, po tygodniu odwołają i cyk - jest odprawka. Sprawa przycichnie, za miesiąc-dwa znów go gdzieś wsadzą i po chwili kolejna odprawka. I tak można w kółko. Niech żyje bal!
Dobrze, że są jeszcze ludzie, których nie dopadło zobojętnienie na wszystko poza własną osobą. A im więcej takich osób w mundurach, tym jeszcze fajniej!
Bez różnicy, czy jest się za lewicą, za prawicą, czy gdzieś pomiędzy (tak, tacy też jeszcze istnieją), można, a nawet trzeba, solidaryzować się z ludźmi walczącymi o odzyskanie swoich praw, próbującymi POKOJOWO pozbyć się dyktatora.
Szkoda, że na łamach "Tygodnika Solidarność" nie napisano, że by polskim dzieciom żyło się jak w raju, rzecznik ich praw musi codziennie przez godzinę z całej siły napierniczać swoim pustym łbem w ścianę z żelbetu.